Bezdroże drogi - 620
Bezdroże drogi - 620
Pytała się droga znaku przydrożnego
Gdzie winna się kierować
By dotrzeć do celu
Wróbel co przypadkiem przysiadł na ramieniu znaku
Wielce się zaczął dziwować
Z takiego przypadku
Droga szeroka przecie
Gładko wytyczona
Na podkładzie solidnym w gruncie osadzona
Poboczami objęta by nie mylić szlaku
Aż tu nagle ten blamaż
Kompromitujący
Bezsens budowy drogi
Wszem ogłaszający
Zastanówcie się przeto dróg budowniczowie
Czy cel jest wytyczony
Meta określona
Bo jeśli tylko budować dla samej budowy
To nie warta zachodu jest taka budowa
A naród jako ten wróbel
Mocno zniesmaczony
Wydziwiał nad drogą będzie
Co nie zna swej strony
I istnieje dla celu
Co w dali zamglony
Nie wiadomo w ogóle czy gdzieś osadzony
Wysiłek poszedł na marne
Ziemi dana rana
Na której już nie urośnie
Roślina posiana
Wiatr suchy będzie hulał
Jedynie wzdłuż drogi
Budowanej bezmyślnie
Przez bezmózgie choć ludzkie
Prawie głowonogi
Przyjdź książę z przepowiedni co pisana wróżbą
Że kiedyś ktoś zapanuje nad masą bezmózgą
I jako sternik przy sterach
Potężnej maszyny
Drogi będzie budował
Dla ważnej przyczyny
*