Istnienie - 240
Istnienie - 240
Najdłużej się Bóg stwórca nad jednym zastanawiał
Kiedy na naszej planecie
Istnienie na życiu osadzał
Co zrobić myślał zapewne
Czy na pięknej gazeli
Czy na tygrysie żarłocznym co ciągle buszuje w kniei
Ta jest wyłącznie dobrem nikomu nie czyniąc krzywdy
Zaś tygrys to bojownik
Zajadły
Że aż przebrzydły
Oba jednako piękne na swój zwierzęcy sposób
Czy mogą duszę nosić
Wcielając się w miano osób
A może orzeł wspaniały
Lub wieloryb olbrzymi
Zasługują na duszę aby Ziemię odmienić
Uczynić z niej lądowisko dla kosmicznych podróży
Tych co istnienie posiedli
By celom wyższym służyć
Patrzy Stwórca i patrzy na ten szmat świata cały
Nie mogąc zdecydować kogo duszą obdarzyć
Aż zobaczył w oddali istotę dość dziwaczną
Bo bez kopyt, pazurów, kłów i skrzydeł u ramion
Pomyślał sobie wtedy temu chyba dam duszę
Bo ani to przeżuwacz ani groźny pan buszu
Niech ta dusza anielska ku dobroci go ciągnie
A to cielsko choć dziwne
Instynktom będzie równe
Odtąd kiedy już dziwo
Na dwie nogi stanęło
Ma w sobie dwie sprzeczności
Dobra
I zła do tego
No i rozum w dodatku co ciągle podpowiada
Jaka droga najlepsza pośrodku tego stada
I mimo ze dróg wiele na Ziemi wydeptano
On wybrał tę co w przestworza
Spojrzeniem ciągnie go rano
Gdy jutrznia bladym świtem horyzonty rozjaśnia
Myśli jego skrzydlate
Szybują w bezkresy świata
A choć cielsko po małpie odziedziczył dość dziwne
Nie wyrzekł się podróży
By Stwórcy być jak najbliżej
*