KORRIDA - 888
Korrida - 888
Piach areny stratowany racicami
Malowany „picassami” w rdzawe plamy
Krwi toczonej dla rozrywki
Dla zabawy
Tłumów dzikich
Żądnych wrażeń oglądanych
Środkiem stoi pan przepiękny
Bardzo młody
Wystrojony jak na swoje własne gody
Rapier w mocnej dłoni tkwi mu jak ta tyka
Na to patrzę
No i trzymam stronę byka
Na sawannie gepard śmigły gna gazelę
Myślę sobie
Gdybym tam był
To bym strzelił
Wbrew naukom co powtarza wciąż te słowa
Że w przyrodę nie należy ingerować
Stoję teraz na arenie
Jak na scenie
Sam jeden przeciwko wszystkim
Tam wysoko
Co z trybuny dla widowni rozjuszonej
Robią do mnie to łajdackie „perskie oko”
Przyłącz że się
Nie uczynim ci nic złego
Kiedy tutaj w naszym gronie teraz staniesz
Nie uznamy cię za wroga
Jako żywo
Ale miejsce ci przypadnie pożądane
A ja szpady gardę ścisnę mocniej w dłoni
Uśmiech śląc im
W odpowiedzi jak obronę
Nie przyłączę
Się do tłuszczy rozjuszonej
Bo i tutaj w tym przypadku trzymam stronę
Tych
Co słabość ich jedyną w ręku bronią
*