Nie potrafię - 487
Nie potrafię II - 487
Nie potrafię wykrzesać współczucia
Chociaż wiem
Że walą się domy
Że krew płynie ze łzami zmieszana
Tych
Co żadnej w tej wojnie niechcianej
Nie traktują jako swojej strony
Jednak wina jest ich
W tym dodana
Że to oni tworzą amunicję
Mnożąc się
Choć bez sensu
Lecz licznie
Aby obszar poszerzyć władania
Cofnij bagnet obłędny żołdaku
Buduj dom swój
Na wysokość
Nie obszar
Bo tam w górze gdzieś aż popod chmurą
Autochtona żadnego nie spotkasz
I nie musisz zabijać by dzieciom
Dawać szansę na życie w pokoju
Bez walk ciągłych i strachu o przyszłość
Ale w pracy spokojnego znoju
Bez osiedli na grobach wznoszonych
Bez pól ornych krwawicą zbryzganych
Nie zdobywców
Lecz tych zabijanych
I dobytkiem z ich gardeł wyrwanym
Rzuć więc broń oszalały żołdaku
Przestań mnożyć się w imię zwycięstwa
Bo gdy ten co wysoko nad nami
Dłoń swą zwinie w coś co będzie pięścią
Doznasz kary nad wyraz surowej
Której imię
To ponura klęska
*