Tytanic - 51
Tytanic - 51
Każdy okres w historii ma swoją wstydliwą plamę
Plama tego okresu tonęła na oceanie
A był to ocean chłodny
Może nie aż tak zmrożony
Jak szampan w kieliszkach
Na stole
Wyłącznie dla osób zamożnych
Kostki lodu dzwoniły chłodząc trunki szlachetne
Gdy los zbliżył do statku jedną z nich niebezpiecznie
Ogromna to kostka była
Większa niż światek ich cały
W luksusie zanurzony
Najdalej od fal oceanu
Pędzili jednak szalenie
Prąc do przodu maszyny
By zyski osiągnąć większe
Bo przecież nie z innej przyczyny
Gdy pokład drgnął pod stopami
Orkiestra już dawno nie grała
Gdyż wbrew bajanym przekazom
Do szalup z innymi się pchała
Gdzie łokcie, kolana, pięści
Drogę im torowały
Do świata który się mieścił
W łodzi kruchej łupinie
Dającej jednak oparcie tej ludzko moralnej padlinie
Gdy matka z dzieckiem na ręku stojąca już po pas w wodzie
Krzyczała
Otwórzcie tę kratę przeklętą wypuście choć dziecko moje
Załoga czasu nie miała myśleć o jakiejś tam kracie
Bo w mocno zwartej hałastrze zsuwała się w dół po trapie
Kapitan istotnie na mostku bardziej w zadumie niż w trwodze
Rozmyślał nad swoją głupotą
Lękając się o to co powie
Przed sądem kapitańskim
Jaki pewnie go czeka
Wybiera więc osąd odległy
Historii
Co zazwyczaj zwleka
Z ogłoszeniem wyroków
Dając szansę krętaczom
I tak powszechnym w sądach najróżniejszym mataczom
My plamy tej brudnej z wody fal nie zbierzemy
I na sztandary chlubne tragedii tej nie wciągniemy
Była ona haniebna i taką niechaj zostanie
A ty ją przykryj falami
Łaskawy oceanie
*